XX października 2015
Nudziło mi się dzisiaj jak patrzałam w okno na gołębie czy inne pasożyty i
mi się przypomniało jak widziałam tamtą z białymi włosami koło klubu. Dawno to
było, chociaż moje postrzeganie czasu jest trochę porąbane, w każdym razie zanim
poznałam Młodą, i to z tydzień czy dwa przed.
No to, widziałam ją jak sobie piłam jakiegoś taniego energetyka który
jednak jakimś cudem nie smakował jak zamknięte w puszce z etykietą dziecko
metalu i chemii. Patrzę, cholera, jak przeszła to aż przestało walić ulicą i
mokrym chodnikiem. Oczy otwarłam szeroko. Miała długie białe włosy, jak jaki
albinos czy co innego. Skóra równie blada, jak moja, tylko chyba poobijana albo
to ja już ślepnę. Jednak bardziej zaróżowiona. Patrzę spode łba, kątem oka mnie
zauważa. Na twarzy jeszcze to ładniejsze i piegate. Witam się i posyłam aż zbyt
jednoznaczny uśmiech, ale ta chyba nic nie ogarnęła, nawet tyłek ładny. Pytam
ją, czy chce się poznać, zgadza się, no i zagaduję, jak masz na imię, wiek (nie
będę się dobierać do małolat), jakieś zainteresowania i inne podstawy. Chociaż
te minimum przyzwoitości, poza tym większa satysfakcja. Wiem, że do pieprzenia
nie trzeba znać twierdzenia pitagorasa, ale chyba ogarniacie o czym mówię. Nie powiem od razu mi się spodobała więc gadka
szmatka. Potem patrzę jej na dłonie, delikatne. Na ręce i co do chuja wafla
Całe we sznytach, nowych, starych, szybko się schylam niezbyt dyskretnie,
nogi tak samo, bo akurat była w spódnicy. Psycholka albo zagorzała fanka
jakiegoś popieprzonego bdsm, przebiegło mi przez głowę. I prosto z mostu się
pytam, co ty jak ty, pojebało? No i się przypieprzyła jej dziewczyna ale takie
to cherlawe że jakbym ją jednym ciosem i już leży, jakaś drobna blondyneczka z
podkrążonymi oczami, nie chciało mi się
tłuc bo miałam niezły humor. Wszystkie z jakiegoś zjazdu przeciwników opalania
chyba, nie wiem co takie emosie robią pod tym klubem. Nie wiem, może coś typu
zespoły które o nieodwzajemnionej miłości, niezrozumieniu i okrucieństwie
świata śpiewają a za kulisami śpią z każdą fanką.
No i to blond coś łapie tamtą za rękę i mówi że muszą już iść, zaczęłam się
rechotać jak żaba w trakcie godów, aż się spojrzał jakiś dziadek ale zaraz
popatrzał na zegarek i coś mruknął i szybko poszedł dalej. Zrobiłam wtedy jakiś
dziwny zaciesz jakbym się uchlała czy naćpała.
Potem spotkałam się z Russet i darłyśmy mordy na ulicy puszczając muzę z
jej telefonu chociaż było już koło północy. Potem stwierdziłyśmy że zatańczymy
kankana ale spodnie jej się wbijały w kroku i powiedziała że w sumie to lepiej
tego nie tańczyć pod latarnią a nigdzie indziej nie było oświetlenia to poszła
mnie odprowadzić. Pomyślałyśmy, że trzeba się spotkać całą bandą i wspólnie
zrobić jakieś rozpierduchy, bo dawno nie było. Nawet Młoda – w sensie Pepper
się w to wciąga i na ostatnim ,,zjedździe rodzinnym” znaczy ja, Russet,
Vryslich i ona – wkręciła się w klimaty i zaczęła śpiewać jozina z bazin w
duecie z Russet a potem dołączyłyśmy wszystkie, robiąc toast pepsi, colą i
jakimś mało procentowym piwem, i oblewając przy okazji podłogę i stół. Na takie
dni czekam.
Nawiązując znowu od tamtej podrapanej – nie widuję jej już. Swoją drogą po
ostatnim spotkaniu nawet nie mam ochoty. Byłam wtedy lekko narąbana i cholernie
napalona niestety w przeciwieństwie do niej. Cholera, co poradzę, naprawdę była
ładna, miałam na nią ochotę. Potem jakaś szczeniara się wtrąciła, że mam ją
zostawić, że nie mogę czy inne takie, sama słabo pamiętam. A tak liczyłam, że
się z nią prześpię… A tamta zaczęła się sadzić, walnęła mnie i uciekły. Na
przyszłość nie będę startować w takim stanie do bab spoza klubu, bo będę
musiała ostatecznie się zadowalać ręką.